niedziela, 14 sierpnia 2016

UPASŁAM SIĘ JAK PROSIĘ

Nic nie trwa wiecznie...
A już na pewno nie owsiankowe śniadania!

A było już tak dobrze!
No dobra, poniosło mnie, nie było znowu tak rewelacyjnie, ale całkiem nieźle, to już tak.
Oglądając tv, lubię w przerwie na reklamę zerknąć na programy związane z aktywnością fizyczną, czy zdrowym jedzeniem, bo pragnienie zdrowotności tkwi we mnie mocno, i to o wiele mocniej, niż systematyczność jej wdrażania.
Patrzę i podziwiam, no i meczę się od samego patrzenia..., tak, jakbym to ja pokonała te wszystkie kilometry i zrobiła setki brzuszków pod okiem Brzezińskich, a nie ich "ofiary".
Coś jednak mi w tej głowie czasami utkwi, i tak wierci, że zmusza mnie do działania. 
I tu uwaga! Ja nie tylko patrzę, ale też i słucham!
A tam na okrągło; wszystkie specjalistki od zdrowego żywienia stale powtarzają, że śniadanie to podstawa, no i te pięć posiłków, o litrach wody nie wspomnę, a u mnie, to w ogóle nie ma zastosowania!
Powiedziałam więc sobie - Kobieto, źle robisz, słuchaj tych, co to się znają!
No i zastosowałam!
Zamiast jak dotąd, siorbnąć sobie rano tylko kawusię z mleczkiem i cukrem, dołożyłam sobie miskę owsianki z suszonymi owocami, ziarenkami i jogurtem - A jak!
Fakt, głodu nie czułam, ale przecież za trzy godziny miałam wrzucić znowu coś na ruszt, i za trzy znowu..., i tak licząc do pięciu posiłków.

Nie powiem, źle mi z tym nie było...
Do czasu...
Do czasu jak chcąc zapiąć zamek w moich ulubionych białych rurkach, nie dałam rady...
Na tym regularnym jedzeniu i owsiankowych śniadaniach, upasłam się jak prosię!
Nic, tylko teraz mnie, można wrzucać na ruszt...
Nie nadaję się do takiego sposobu jedzenia i tyle; po raz kolejny dochodzę do wniosku, że każdy organizm jest inny i potrzebuje nie tylko innego jedzenia, ale i też innego rytmu jedzenia.
Oczywiście, nie można jeść monotematycznie, ani się głodzić, ale trzeba słuchać siebie, swego brzusia, a nie pani z telewizora, czy kolejnego doktora od rewelacyjnych diet.
Mnie po prostu śniadania nie służą. Wystarcza mi rano kawa, może być nawet zbożowa i tyle!
Pięć posiłków, mnie też przerasta, wystarczają mi trzy i w południe coś słodkiego. Wtedy czuję się najlepiej i moje klepsyderkowe gabaryty mnie cieszą.
W formie trzyma mnie ruch, który przyznaję ostatnio zaniedbałam, ale wracam znowu na dobrą drogę; od dwóch tygodni ćwiczę.
Teraz, kiedy ostatnia owsianka została skonsumowana, powinno być już tylko lepiej! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz