sobota, 14 marca 2015

ZADOWOLENIE - 70%


Nie zawsze jest tak jakby się chciało...
A chciałoby się, żeby było wszystko na przysłowiowe 100%.
Niestety czasem trzeba odpuścić i plan wsadzić do szuflady. Mówię sobie jednak, że ważne jest, aby do niego wrócić.
Kolejny dzień musiałam odpuścić sobie z różnych względów pobyt w klubie i czuję się z tego powodu nieco nieswojo. Mam z tego powodu coś na kształt poczucia winy!
Tak mi brakowało dawki codziennego ruchu, że odkurzyłam stojący w kącie od niepamiętnych czasów (mało używany) rower treningowy.

Wtoczyłam go do salonu i zaczęłam wytrwale pedałować, czym wzbudziłam zainteresowanie nieprzywykłego do takiego widoku Neona.
Kocur tak skoncentrował się na moich śmigających stopach, że kiedy skończyłam, był tak umęczony obserwacją i krążeniami własnej głowy, że natychmiast padł na fotelu i zasnął.

środa, 11 marca 2015

APETYTY NA DIECIE


Zamiast wzorem moich sąsiadek z osiedla zabrać się za mycie okien, wybrałam w tę piękną środę inne ćwiczenia.
Co prawda, efektu moich działań na razie nie widać, ale mam z nich więcej satysfakcji niżbym wypucowała okno balkonowe.
Dzisiaj na tapecie były plecki i łapięta, a konkretnie bicepsy, które świętej pamięci moja babcia Wala, skwitowałaby zapewne jednym ze swoich ulubionych porównań - Masz bicepsy, jak bocian pięty!

Babcia nigdy mi nie wyjaśniła co chodzi z tymi bocianimi piętami, ale podejrzewam, że moje bicepsy nie wypadłyby w tym porównaniu korzystnie.
Ale nie bój bociana! - zaczęłam nad nimi pracować, aż spocone pióra furkoczą!
Pomijając poniedziałek; wstanie i pomaszerowanie do klubu, stało się nieodłącznym elementem poranka, gorzej natomiast jest z tą moją "zdrową dietą".
Bazowanie na drobiu i rybach, zaczyna mnie przerastać..., ale na razie jakoś trwam.
Do słodyczy już mnie tak nie ciągnie, choć mam chwile załamania, natomiast zaczęły się pojawiać różne dziwne apetyty, oczywiście tylko i wyłącznie na to, co niedozwolone, a przede wszystkim niezdrowe.

wtorek, 10 marca 2015

ROZGRZEWKA I ROZCIĄGANIE

Mogłabym zanucić przebój zespołu I - "Radość o poranku", ale nie byłoby to chyba wiarygodne, bo nie znoszę wstawać o wczesnej porze.
Nie jestem niestety rannym ptaszkiem...
Jako, że wczesnym rankiem jestem nieco nieprzytomna i raczej mało skłonna do wytknięcia nosa spod piernatów, nastawiłam sobie budzik w telefonie na godzinę 6.
Zgroza!
Całe szczęście, że telefon ma opcję - drzemka, która alarmuje co 10 minut, bo zapewne przewróciłabym się po pierwszym budzeniu na drugi bok i odpuściła sobie poranne brzuszki.
Ale jak mus, to mus..., dałam radę, w końcu wygramoliłam się z łoża i powlokłam się do łazienki, coby przemyć pragnące jeszcze snu oczęta.
Motywacja okazała się silniejsza od lenistwa, bo o 8 byłam już po rozgrzewce i gotowa do ćwiczeń!

poniedziałek, 9 marca 2015

SŁABO W PONIEDZIAŁEK

Cholercia, strasznie mi jest trudno zmotywować się w poniedziałek.
Nie wiem czy ma tu znaczenie "poniedziałkowa klątwa", czy po prostu ma na to wpływ dwudniowa laba, która wyrzuciła człowieka (czyli mnie) z ustalonego kieratu jak z katapulty. Dość, że do tego kieratu jest mi ciężko wrócić.
Ale nikt nie obiecywał mi, że będzie lekko, więc podniosłam zadek z piernatów i wkroczyłam mężnie (acz niechętnie) w kolejny tydzień zmagań.
Od dzisiaj powinnam się zacząć stosować do planu treningów, który notabene nie za bardzo mi pasuje i do którego mam kilka zastrzeżeń, o czym nie omieszkałam poinformować autora tej rozpiski.
Plan planem, ale to nie ma być tylko orka, ale i przyjemność, dlatego też aby osiągnąć pełne zadowolenie, dopieszczę go już sama, w mój chałupniczy sposób.
Poniedziałek to ma być dzień klatki piersiowej i tricepsu.

sobota, 7 marca 2015

MARZENIA LENIA

No i mamy sobotę..., za oknem nareszcie słoneczna wiosna.
Dzisiaj mam dzień lenia... i zniechęcenia.
No może nie do końca, ale trochę na pewno. Wszystko przez to, że zaopatrzyłam się wczoraj w miarę krawiecką i skoro świt, to znaczy o 8 rano, zachciało mi się robienia pomiarów.


Niestety pomiarów własnych!
No i zrobiłam te pomiary!
No i humor sobie popsułam!
Ech, piękne wspomnienie...; 90- 60 - 90 - czy to jeszcze kiedyś wróci...?
To tyle w tym temacie...
...........................................................

piątek, 6 marca 2015

ZDROWA BIUROKRACJA


Zawsze miałam świadomość, że ruch i zdrowe, racjonalne odżywianie się, to zdrowie i jedyna droga do pięknej figury i jędrnego ciała, a i co niemniej ważne - wspaniałe samopoczucie!




Ta świadomość budziła mnie przeważnie wiosną, kiedy miałam w perspektywie schowanie do szafy płaszcza i wystawienie na widok publiczny tego, co udało mi się wyhodować zimą.
Stawiałam wówczas, przede wszystkim na ruch, mniej przywiązując wagę do tego co jem. Wszystkie moje działania były podejmowane entuzjastycznie, ale bez żadnego planu, dlatego też szybko się kończyły. 
Pozostawało jedynie bieganie, ale i ono nie było systematyczne.
Doszłam do wniosku, że mimo artystycznej duszy i bujania w obłokach, siedzi coś we mnie z biurokratki, która aby cokolwiek doprowadzić do końca, musi mieć wszystko zaplanowane i spisane. 

czwartek, 5 marca 2015

KALORYFER NA LATO

Fajnie jest zacząć dzień od ćwiczeń, od razu wstępuje w człowieka nowy, energetyczny duch.
Dzisiaj po rozgrzewce na orbitreku, przez pół godziny katowałam swoje mięśnie brzucha, a potem pracowałam na maszynach nad moimi pleckami, cały czas tęsknie spoglądając na bieżnię.
Raz kozie śmierć - pomyślałam i na koniec wlazłam na bieżnię.

środa, 4 marca 2015

ZAKŁADAM HAMULCE


Dzisiaj odpuściłam ćwiczenia w klubie, ale za to ćwiczyłam się w zakupach.
Uwielbiam ryby, szczególnie łososia, więc nic dziwnego, że gdy usłyszałam w telewizyjnej reklamie, że w Lidlu jest promocja świeżych ryb, nie omieszkałam z tego skorzystać.
Zakupiłam trzy kawałki, jeden będzie jak znalazł na najbliższy piątek, a reszta poczeka sobie spokojnie w zamrażalniku, aż przyjdzie mi na nie ochota.
Ręczę, że nie potrwa to długo.



Postanowiłam jeszcze popracować trochę nad sobą, tym razem w innym aspekcie, który również przynosi mi niemało szkód. A mianowicie postanowiłam wyrobić w sobie nawyk umiarkowania, i to umiarkowania we wszystkim.
Jak dotychczas nigdy mi się to nie udawało, zresztą nawet nie próbowałam; bo hołdowałam hasłu - "wszystko, albo nic".
Żadnych namiastek, ani połowicznych rozwiązań.

wtorek, 3 marca 2015

CUKIER NA STRES?

Wstałam dzisiaj o nieludzkiej jak dla mnie porze, a wszystko po to, aby zdążyć na ćwiczenia mięśni brzucha, które miały się rozpocząć o 8 rano.
Trochę jeszcze półprzytomna dotarłam na miejsce w chwili, gdy na dworze rozpętała się burza gradowa.
Powinnam była wiedzieć od razu, że to zły znak.
Zaczęło się wszystko przyjemnie; pół godziny napinania i spinania, a potem trening klatki piersiowej ze sztangielkami.
I to by było na tyle...
Na koniec bowiem, miało być jak zwykle moje ulubione kardio, czyli bieżnia. Ustawiłam program i pobiegłam, ale już po kilometrze poczułam pierwsze ukłucie w łydce.
Zwolniłam na trochę i znowu spróbowałam podkręcić tempo - to samo.

poniedziałek, 2 marca 2015

CYTRYNĄ W ZIMĘ

Ja, z uśmiechem do wiosny, a tu wiosna myk, zrobiła krok w tył. Wieje niemiłosiernie, no i pada. Psa by z domu nie wygoniło w taką pogodę, a mnie i owszem.
Dzielnie stawiając opór wiatrowi, pomaszerowałam rano do klubu.
Po rozgrzewce na orbitreku, przeszłam do maszyn, coby zająć się moimi pleckami i rękami. 

Na koniec oczywiście bieżnia, a na niej bieg interwałowy, który podobno daje najlepsze efekty.
Ćwiczenia i wypicie 3/4 litra wody, zajęło mi około godziny, po czym nareszcie mogłam się zrelaksować na saunie.
Czuję w sobie "moc"; nie wiem czy sprawia to większa doza ruchu, czy zmiana menu, dość, że jest i że mnie to jak na razie cieszy.

niedziela, 1 marca 2015

DWA, TO WIĘCEJ NIŻ PIĘĆ

- Ty to masz dobrze! Też bym tak chciała...- usłyszałam dzisiaj od mojej znajomej - Ja nie mogę sobie na to pozwolić. Nie mam na takie rzeczy czasu!
"Takie rzeczy" - to według niej, mój nowy sposób na utrzymanie się w pionie.
Fakt, jest to nieco absorbujące, przynajmniej jak na razie, ale myślę, że do ogarnięcia. Jakiś czas temu, kiedy jeszcze pracowałam na tak zwanym etacie, dawałam radę ze wszystkim. Moim zdaniem im więcej zajęć, tym lepsza organizacja, bo nic się wówczas nie odkłada na później.

Jest takie powiedzenie - Kto nie chce, szuka powodu, a kto chce, szuka sposobu - I to by było na tyle.
Myślę, że do rozpoczęcia jakichkolwiek zmian, nikogo się nie zmusi, ani nie namówi, każdy musi sam dokonać analizy i dostrzec ich potrzebę, a co najważniejsze, sam musi chcieć zrobić coś w tym kierunku.