Zamiast wzorem moich sąsiadek z osiedla zabrać się za mycie okien, wybrałam w tę piękną środę inne ćwiczenia.
Co prawda, efektu moich działań na razie nie widać, ale mam z nich więcej satysfakcji niżbym wypucowała okno balkonowe.
Dzisiaj na tapecie były plecki i łapięta, a konkretnie bicepsy, które świętej pamięci moja babcia Wala, skwitowałaby zapewne jednym ze swoich ulubionych porównań - Masz bicepsy, jak bocian pięty!
Babcia nigdy mi nie wyjaśniła co chodzi z tymi bocianimi piętami, ale podejrzewam, że moje bicepsy nie wypadłyby w tym porównaniu korzystnie.
Ale nie bój bociana! - zaczęłam nad nimi pracować, aż spocone pióra furkoczą!
Pomijając poniedziałek; wstanie i pomaszerowanie do klubu, stało się nieodłącznym elementem poranka, gorzej natomiast jest z tą moją "zdrową dietą".
Bazowanie na drobiu i rybach, zaczyna mnie przerastać..., ale na razie jakoś trwam.
Do słodyczy już mnie tak nie ciągnie, choć mam chwile załamania, natomiast zaczęły się pojawiać różne dziwne apetyty, oczywiście tylko i wyłącznie na to, co niedozwolone, a przede wszystkim niezdrowe.